piątek, 30 listopada 2012

005

wszystko mi się układa. wczoraj nic nie jadłam, dzisiaj też mało, czyli nie jest źle. nie jest nawet bardzo głodna. jutro na basen i pewnie też głodówka. kupiłam sobie dzisiaj pełno herbat owocowych i miętowych więc jakoś dam radę. w niedzielę ważenie. modlę się o 56kg! w sumie wciąż to samo, zmienia się tylko pogoda i dzień. nie wiem czy napiszę w weekend bo mają zabrać komputer do naprawy. więc jak coś to do poniedziałku, trzymajcie się chudo ♥

bilans:
jabłko [80]
mandarynka [30]
razem [110] 

środa, 28 listopada 2012

004

dzisiaj nic nie jadłam. tylko woda i herbata. i dobrze. dużo nauki a ja o dziwo siedzę i się uczę. nie mam na nic siły. niech ten dzień się już skończy. jestem zmęczona. zmęczona ciągłym udawaniem, zmęczona fałszywym uśmiechem, chociaż tak na prawdę chciałabym płakać. ewentualnie spać. wieczny sen, brzmi kusząco. moja kuzynka chciała się powiesić, ale urwał jej się sznur. teraz chodzi z rurką w gardle bo sobie uszkodziła coś. ja już bym wolała umrzeć. co kto woli. może to u nas rodzinne, babcia też miała depresję, matka chyba też ma. ostatnio widziałam jak zażywa lekarstwa 'na polepszenie nastroju'. może też powinnam takie zażyć. no nic, uciekam. obowiązki wzywają. czy to nie okropne że w ogóle nie mamy czasu dla siebie? ciągła gonitwa. za wiedzą, pieniądzem  perfekcją. inne, ważniejsze rzeczy takie jak rodzina, miłość czy własne spełnienie już się nie liczą. bądź bezwzględny, fałszywy i udawaj że wiesz o czymś o czym nie masz pojęcia. amen.

jeszcze ja na koniec. miłego ♥



wtorek, 27 listopada 2012

003 fuck it

myślałam że będzie łatwo. nie jest. zresztą nieważne. 1500kcal i 45 minut pływania. nie jest źle ale obiecywałam 500kcal. jestem żałosna. nie zasługuję na to by tu być. gdzie się podziała moja siła do cholery? co ja sobie myślę? że jestem już chuda? jebać to. myślałam nad głodówką to fakt, ale boję się że kilogramy jak szybko utracę tak szybciej wrócą. po za tym jest szkoła. i zawsze stoję przed dylematem. muszę jeść żeby mieć energię do nauki. a tak mi ładnie idzie ostatnio, założę się, że to przez to że jem śniadania. czytałam że uczniowie którzy jedzą rano śniadanie mają lepsze wyniki w nauce. coś w tym musi być, bo rok temu nie jadłam śniadań i w ogóle nie mogłam skupić się na lekcjach, z czego oceny miałam o wiele gorsze niż w tym roku. po za tym jak przychodziłam do domu to byłam mega głodna, więc wiadomo. od 16-18 potrafiłam zjeść 1000kcal a tak to przynajmniej teraz mam to wszystko ładnie rozłożone. no więc zdecydowałam że będę jeść śniadanie, do szkoły owoc i marchewka, a potem trochę obiadu. schudnę powoli, ale przynajmniej bez jo-jo. dobrze chociaż że zjadłam same zdrowe rzeczy dzisiaj. ale i tak zjebałam sprawę. jak by ktoś chciał, to zapraszam na mojego tumblra. trzymajcie się chudo Motylki. mam nadzieję że Wam idzie lepiej. c:

poniedziałek, 26 listopada 2012

002

piszę już teraz, żeby nie przyszło mi do głowa by coś wieczorem zjeść. wczoraj jak pisałam, tak od 11 nic już nie jadłam i nie byłam nawet bardzo głodna. postanowiłam jeść śniadania i obiady, inaczej rodzice się zorientują i znowu mogą szukać bloga. wolę nie ryzykować. planuję głodówkę od środy do niedzieli. zrobię wszystko żeby myśleli że jem, ale trochę się boję, bo nie chcę znowu kontroli a teraz mi zaufali, jeśli chodzi o posiłki.
dlaczego tak bardzo pragnę być chuda? czasem chciałabym być bez tego wszystkiego, ale teraz już nawet nie pamiętam jak to jest żyć bez zaburzeń odżywiania...

bilans:
śniadanie: owsianka na mleku sojowym waniliowym, mandarynka, otręby żurawinowe granulowane, czerwona herbata [200]
w szkole:
kawa z mlekiem i cukrem[!] [70]
obiad:
pół ozorka, łyżka ziemniaków, tarta marchewka [200]
[edit]
kolacja:
jabłko [70]
2 mandarynki [60]
razem [600]

jednak muszę chyba jeść cokolwiek na kolację, bo wolę zjeść parę owoców niż potem rzucić się na chleb czy ciastka. po za tym ciężko jest mi się od razu ograniczyć. wiem że to żadna wymówka, jutro będzie już mniej tych pieprzonych kalorii.

limit na dzień to 300-600kcal.

niedziela, 25 listopada 2012

welcome back

wróciłam, chociaż czy można to tak nazwać? przez cały czas czytałam Wasze blogi, jestem na bieżąco z tym co się dzieje, ale pozostawałam w ukryciu. usunęłam bloga, a zrobiłam to bo rodzice się o nim dowiedzieli...
w każdym razie przez te kilka miesięcy nie było pięknie i kolorowo. zdarzały mi się parodniowe głodówki, głodzenie i przejadanie. ostatnio jem normalnie czyli 1500-2000kcal dziennie, ale dłużej tak nie mogę. głosik w mojej głowie ciągle mi mówi 'nie jedz, jesteś grubą szmatą'. dzisiaj do godz. 11 zjadłam owsiankę na mleku sojowym, mandarynkę, jabłko, 2 kawałki szarlotki i 2 łyżki nutelli. od tej pory nic nie jadłam, tylko czerwona herbata. także głodowanie czas zacząć.